piątek, 21 października 2016

Weronika:
Nowe leczenie. Jestem pod wrażeniem nowego leczenia. Od półtora miesiąca biorę jeden lek Stribild. Jedna tabletka i takie szczęście. Ostatnio pisałam Wam, ze mam problem z regularnym przyjmowaniem leków, coraz częściej zdarzało mi się opuszczanie dawki. Czułam wstręt, gdy musiałam sięgnąć po swoje 3 tabletki. Siedziało to gdzieś głęboko we mnie w mojej głowie. W końcu zaatakowała mnie moja lekarka i postawiła pod ścianą. Powiedziała wiem, że bierzesz mniej tabletek, rzadko zgłaszasz się do przychodni. To był fakt i nie było po co kłamać. Przyznałam się potulnie do wszystkiego, ale musiałam wcisnąć swoje trzy grosze, że nawet tak przyjmowane wybiórczo leczenie skutki pozytywne przynosi, badania były doskonałe. Trudno jednak było nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że nie wiadomo jak będzie dalej i do czego takie ryzyko może doprowadzić. Czułam się pouczona i miałam wyrzuty sumienia. Obiecałam sobie i lekarzowi poprawę pomimo starań dalej nie wychodziło...Na kolejnej wizycie przyznałam się, że problem mnie przerasta, nie wiem co zrobić. Mądra lekarka (błogosławieni rozumiejący lekarze!) stwierdziła, że może czas zmienić terapię na jeden lek. To rarytas! Tyle lat, bo już chyba ze dwadzieścia żyję z wirusem. Pamiętam czas, gdy nie było leków, kiedy był strach i tylko myślenie o śmierci. To czas śmierci Freddiego Mercury'ego. Potem nagle weszły leki. Straszne dawki, trzy razy dziennie z garściami tabletek,  z restrykcyjnym życiem, leki brane przed jedzenie, po jedzeniu, popijane, przyjmowane z tłuszczami. Leki, które rujnowały nasze ciała okrutnymi nieodwracalnymi zmianami, ale były i dawały życie. Nie byłam wtedy gotowa na ich przyjmowanie, długo zwlekałam z podjęciem leczenia, bo wtedy przyjmowanie leków determinowało dzień pacjenta i jego aktywności. Próbowałam, nie dawałam rady i przerywałam. Żyłam tak sobie ryzykując swoim życiem, a organizm pracował na maksymalnych obrotach. Można coś eksploatować, jak ludzie eksploatują sprzęt AGD i on działa, ale jak się o niego nie dba, nie dostarcza mu środków do pracy to nagle jakaś część zaczyna szwankować. Byłam kiedyś na bardzo mądrym medycznym wykładzie o przyjmowaniu leków i to porównanie organizmu do eksploatacji sprzętów bardzo pomogło mi w rozumieniu dlaczego warto stosować leki. Potem brałam je konsekwentnie aż do tego momentu. I przyszedł czas na jeden lek. Komfort minimalizmu. Szczęście. Jednak po paru dniach wdrożenia nowej kuracji czułam się nieswojo, sensacje żołądkowe i ciągłe poczucie otępienia w pracy, w szkole. Nie poddawałam się chociaż czasami wracała myśl, że tamto leczenie nie było złe i może nie trzeba było rezygnować. Uparłam się, próbowałam, zmieniłam dietę, a tabletkę zaczęłam przyjmować wieczorem nie rano. O dziwo poskutkowało. Co więcej są plusy, nie mam kłopotów ze snem, a miałam. Wreszcie czuję się wyspana i silna, mam więcej energii. Rewelacja, jestem zadowolona i zaskoczona tak pozytywną zmianą. Moja lekarka mówi, że ten lek może silniej oddziaływać na system nerwowy, bardziej dogłębnie go penetrować. Śmieję się z koleżanką, która jest na tej samej terapii, że lubimy taką penetrację :).