Weronika:
Ze spotkania na spotkanie, z
pracy na szkolenie, ze szkolenia na masaż, a potem zakupy. Kalendarz tak pełen
aktywności, że jak go zamykam to boję się żeby terminy nie powypadały. Ciągle
jest we mnie poczucie, ze czegoś nie zrobiłam, nie załatwiłam i nie zdążę. To
jednak tylko obawy, finisz zawsze przynosi satysfakcję. Ostatniej mam mniej
czasu na aktywności domowe, kurz na półkach nawarstwia się, kwiaty tej wiosny
proszą o przesadzenie, gotuję w porywach, częściej niestety kupuję gotowe.
Okazuję się, że zrobienie zakupów i zapełnienie lodówki to nie wszystko. Choć
mąż dorosły i dzieci już też to zwykle obcowanie z lodówką kończy się
sięgnięciem po kabanosika, jogurcik, serek lub to co na pierwszym planie
widoczne. Kupuję więc mniej, bo czasu na obróbko – przeróbkę brak. Wczoraj i
przed wczoraj udało mi się wrócić wcześniej do domu, wcześniej oznacza to co u
innych normalnie czyli kończysz około 16.00 i w domu jesteś przed 17.00. Ile ja
czasu w związku z tym miałam, obiad ugotowany, wspólnie z rodzinką zjedzony,
posprzątane i jeszcze czas na leniucha przed tv. Obłędne szczęście, która
zdarza mi się raz na czas jakiś dlatego doceniam i celebruję. Zasiadłam wczoraj
i zaczęłam od wiadomości i skończyłam na 2 serialach. Seriale polskie niezwykle
odprężają i zawsze można się w nie niefrasobliwie w każdym momencie włączyć,
bo albo kochał i już nie chce albo zakochuje się w innym. To taki czas na
pobycie odmóżdżonym więc dla kury domowej, która obiadu nagotowała, pranko
równo rozwiesiła to znakomity relakso - przerywnik. W tym całym lukrowanym
„bagienku serialowym” lubię i doceniam społeczną misję „Na wspólnej”. Postać
zakażonej wirusem kobiety, którą gra Małgosia Socha zjedna sympatię każdego.
Piękna i mądra, która przez
swoje podejście do życia zyskuje akceptację pracodawcy i pokazuje szerokiej
publiczności, że z HIV można pracować w każdej branży nawet w modelingu.
Kobieta, która stara się o dziecko przez sztuczną inseminację, a potem adoptuje
dwójkę innych dzieci (oczywiście nie bez przeszkód). Wszystkie te wątki pokazują,
że z HIV da się żyć pięknie i normalnie. Ostatnio pojawił się też ciekawy wątek
miłosny dwóch dziewczyn więc jest miejsce na edukację i profilaktykę serialową,
a przede wszystkim na dotarcie z nią do mas. To takie moje refleksje z wieczoru
kury domowej.
Byście jednak nie zakopywali się
tylko w domowych pielaszach propozycja na najbliższy piąteczek 20 maja w
godzinach 17-21.00 – Warsztaty rozwoju osobistego dla kobiet seropozytywnych.
Zajrzyjcie babeczki do FES ul. Sewerynów 4/100 (wejście od Bartoszewicza)
przyjrzycie się swoim mocnym stronom i ograniczeniom by sprawnie pokonywać
życiowe zakręty. Dobrego piątku i odpoczynku Wam i sobie życzę.